Moja historia zaczęła się od dramatu, a zakończyła Happyendem.
Całe szczęście, że nie na odwrót…
Byłem mimowolnym uczestnikiem wojny na Ukrainie, straciłem
tylną nogę, straciłem dom i rodzinę…
Dzięki ofiarnej robocie ukraińskich przyjaciół zwierząt dotarłem na
Polskie Pomorze.
My psy nie rozdzielamy się granicami czy zasiekami, liczą się tylko
dobrzy ludzie, no dobrze…dobre jedzenie też się liczy!
We wsi Bojano, w „Animalsowym” przytulisku znalazłem wielu
nowych przyjaciół…i ludzkich…i psich, ale i tak wciąż marzyłem o
nowej rodzinie, o nowym domu…
I, o cudzie stało się! Po piętnastu adopcyjnych anonsach wreszcie
mogłem spakować swoje walizki i wyruszyć w nową podróż życia do
pobliskiego Chwaszczyna.
Czekała tam na mnie już wcześniej adoptowana z Bojana Śnieżka,
dziewczyna jak cud malina!
Nasi nowi przyjaciele-właściciele dali nam dom i stworzyli rodzinę.
Jesteśmy wolnymi mieszkańcami wolnego kraju, mamy wraz ze
Śnieżką swoje paszporty i jesteśmy obywatelami całego Świata!
Jak się wnet okazało, paszporty i walizeczki szybko stały się
potrzebne – wyruszyliśmy w pierwszą rodzinną podróż ! Do
Słowenii !
Wynajęliśmy kwaterę dostosowaną do psio-ludzkich potrzeb i
ruszyliśmy autem w siną dal, przez granice, których nie ma, przez
góry, piękne doliny i wijące się w nich rzeki.
To były moje najlepsze wakacje! Złe wspomnienia już tylko drzemią
w tyle mojej głowy, choć niestety zmory wojny zawsze mogą się
obudzić…
Tymczasem po powrocie kupiliśmy globus i kręcimy nim wkoło, ale
nam jest wesoło, mamy nowy plan!






