Previous slide
Next slide
Previous slide
Next slide
Previous slide
Next slide
Previous slide
Next slide

Jak kat bernardyna sprawdzał cierpliwość sądu (art. Gazety Wyborczej)

Lubliniecki sąd stracił cierpliwość i wydał list gończy z nakazem aresztowania na dwa miesiące 36-latka, który zabił siekierą swojego psa. Mężczyzna wyjechał za granicę, choć nie było mu wolno opuszczać kraju, i dwa razy nie stawił się przed sądem

Pierwsza rozprawa w normalnym trybie, wyznaczona na początek czerwca, nie odbyła się,
bo 36-letni mieszkaniec Kochcic oskarżony o zabicie psa ze szczególnym okrucieństwem
wyjechał za granicę. Przed sądem stanął jego kolega. Tłumaczył, że oskarżony wybrał się
do pracy w Austrii, bo w Polsce nie ma za co żyć. Na wyjazd miał mu jakoby zezwolić
prokurator. W rzeczywistości prokuratura zabroniła właścicielowi psa opuszczania kraju, 36-
latek złamał ten zakaz.

Sędzia wyznaczył termin kolejnej rozprawy i zapowiedział, że nie będzie już tak dobrotliwy,
jeśli sprawca ponownie się nie stawi. Słowa dotrzymał.

Oskarżonego nie było także na drugiej rozprawie, w lipcu. Wobec tego sędzia wydał nakaz
aresztowania go na dwa miesiące i wystawił za nim list gończy – relacjonuje mecenas
Piotr Dębski, pełnomocnik lublinieckiego Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony
Zwierząt „Animals”, które jest w tej sprawie oskarżycielem posiłkowym. – Kiedy zostanie
zatrzymany, trafi do aresztu. Wtedy dopiero sąd będzie mógł wyznaczyć termin kolejnej
rozprawy.

– Mam nadzieję, że wymiar sprawiedliwości dołoży starań, by morderca psa jak najszybciej
trafił w ręce policji – mówi Beata Żółkiewska z lublinieckiego oddziału OTOZ.

Sprawa zaczęła się w lutym. Oficer dyżurny lublinieckiej policji odebrał zgłoszenie, że
mieszkaniec Kochcic brutalnie zabił swojego psa. Pod wskazanym adresem policjanci
znaleźli w stodole bernardyna z roztrzaskaną głową, a w mieszkaniu pijanego właściciela.
Ustalono, że mężczyzna przywiązał psa i zadał mu dziewięć ciosów siekierą w głowę.
Najprawdopodobniej pomagali mu dwaj znajomi. 36-latek próbował tłumaczyć, że chciał
tylko ulżyć w cierpieniu choremu zwierzęciu, sekcja zwłok wykazała jednak, że bernardyn
był zdrowy. Policjanci nie wykluczali, że motyw był bardziej prozaiczny: mężczyzna
zamierzał wyjechać za granicę, pies nie był mu już potrzebny. Prokuratura zarzuciła 36-
latkowi, że zabił ze szczególnym okrucieństwem, za co – zgodnie z ustawą o ochronie
zwierząt – można dostać dwa lata więzienia.

Mieszkaniec Kochcic był na początku sądzony w trybie nakazowym, bez rozprawy. Wyrok:
zaledwie dziesięć miesięcy ograniczenia (nie mylić z pozbawieniem) wolności, przez ten czas
skazany ma wykonywać prace na cele społeczne i nie może opuszczać miejsca zamieszkania.
Lubliniecki oddział Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt „Animals”
zaprotestował, dlatego sprawa miała się odbyć w normalnym trybie. Nawet się nie zaczęła, bo
oskarżony wyjechał za granicę i do tej pory nie wrócił.

Źródło: Gazeta Wyborcza Częstochowa –

http://czestochowa.gazeta.pl/czestochowa/
1,35271,10046155,Jak_kat_bern%3E%20ardyna_sprawdzal_cierpliwosc_sadu.html

Eliza Kwiatkowska