Dziś smutna sprawa, choć słonko przyświeca dręczą mnie, jako przedstawiciela gatunku homo sapiens wyrzuty sumienia…
Oto, nagłośniony ostatnio (także przez OTOZ Animals) problem związany z próbą legalizacji uboju rytualnego w kontekście statusu Człowieka. Czy nasz gatunek może sobie pozwalać na wszystko wobec zwierząt tylko dlatego, że im trochę gorzej powiodło się na ścieżce ewolucyjnej?
Czy człowiek może wykorzystywać zwierzęta, a jeżeli tak ,to do jakiego stopnia? Czy wymogi religijne usprawiedliwiają okrucieństwa wobec zwierząt? Czy rozwój technologiczny, medyczny, gospodarczy nie obędzie się bez poświęcenia milionów zwierząt?
Wielu odpowie – „takie życie”, albo sorry business is business… dla mnie to ucieczka. Ucieczka od moralności, poczucia winy czy choćby zatrzymania się w swym pędzie doczesnym i głębszym zastanowieniu się nad innym wymiarem naszej rzeczywistości. Proszę się nie obawiać, nie będę wchodzić w rejony mistyki czy religii, wręcz odwrotnie.
Chodzi mi o jakąś elementarną przyzwoitość i poczucie etyki. Na wstępie określiłem się jako przedstawiciel homo sapiens, choć mam wątpliwości czy mam powody do dumy z tego powodu, no chyba ,że ze względu na Chopina…, ale takim pełnym, tzn. uśrednionym przedstawicielem to ja nie jestem i być nie chcę, jak na razie… Może świat się zmieni, dorośnie do moich oczekiwań (choć ja, aż tak długo żyć nie zamierzam, chyba że jakaś hibernacja!), na razie jednak próbujmy ewoluować choćby małymi kroczkami, wrzucać nasze moralne kamyczki do cywilizacyjnego ogródka (kotła?).
A takimi małymi kroczkami, a zarazem olbrzymimi w kontekście cierpienia zwierząt jest kwestia zablokowania prób legalizacji uboju rytualnego w Polsce. żebyśmy wiedzieli o co chodzi, spróbuję opisać tę haniebną metodę uboju….
Zwierzę zostaje unieruchomione w specjalnej klatce obrotowej, szyję oplata metalowa obejma. Klatka obraca zwierzę do góry nogami. Rzeźnik przecina gardło zwierzęciu delikatnie, aby nie uszkodzić rdzenia kręgowego, czyli nie spowodować za szybko śmierci. Zwierzę w ciągu kilku minut wykrwawia się, dławiąc się w pełnej świadomości, bez ogłuszenia, bez znieczulenia…
Tak…juz chyba nie muszę dookreślać tego procederu słowami typu hańba, wstyd, podłość czy nieludzkość. Nie ludzkość? A kto? Jak nie my, ach to na pewno Oni, właśnie, a jednak to my, obywatele posiadamy demokratyczny instrument w postaci oporu, sprzeciwu, manifestacji, presji, niby tak niewiele wobec możnych tego świata, a jednak finalnie potrafi zadrżeć ziemia pod niektórymi tronami.
Jako członek OTOZ Animals byłem w tym roku już na trzech demonstracjach pod hasłem ” Ubój rytualny jest niemoralny” w Warszawie i raz w Gdańsku. W Warszawie docieraliśmy pod Sejm, gdzie czołowi politycy wychodzili do Nas i zapewniali, że są za Sprawą! Tyle ,że jak dotąd byli w parlamentarnej mniejszości, ale z każdą kolejną manifą szanse na „ubić ubój” rosły i rosną, ponieważ już 11 lipca zwołujemy się na kolejną, miejmy nadzieję, że ostatnią demonstrację. 12 lipca Sejm ma głosować nad projektem ustawy, a 10 lipca rzeźnicy organizują swój wiec, a przy ich środkach będzie to zapewne spore wydarzenie. W związku z tym każda głowa w naszym marszu (11.07. czwartek) będzie się liczyła – zachęcam do udziału, z paru miast organizujemy transport.
Pierwsze informacje o uboju rytualnym sięgają 4 tys. lat, proszę sobie wyobrazić przez 4000 lat ile milionów zwierząt przechodziło przedśmiertne katusze dla fanaberii religijnych wyznawców islamu i judaizmu! Pora temu położyć kres! Nie chodzi mi tu absolutnie o jakąkolwiek nagonkę religijną czy narodowościową, tu chodzi jedynie (lub aż!) o los zwierząt i Nasz, człowieczy humanizm…
A pogoda za oknem coraz, ładniejsza, resztki białych obłoczków, słoneczko, ptaszki swe hymny wyśpiewują, niby ład natury, a tu Człowiek takie okropieństwa wyprawia…
wojciechgebert@wp.pl